sobota, 29 października 2011

Mirów-Bobolice

Niespodziewanym zrządzeniem losu znowu przebywałam w towarzystwie "Apelsinek" i "Apelsinków". Spędziliśmy wspólnie kilka godzin wędrując od Mirowa ku Bobolicom. Dzień na pieszą wędrówkę był po prostu  doskonały - słonecznie, temperatura około 15 -18° C.
W pierwszej chwili, patrząc na ich ubranka - zupełnie nie turystyczne - pomyślałam, ze wymiękną u podnóża mirowskich ruin, ale nie - dali radę. I podtrzymuje swoją opinię, ba - podpisuję się pod nią każdą częścią ciała, która jest w stanie udzierżyć długopis: jak na TAKICH artystów - są niezwykle skromni. Nie ma w nich ani krzty pychy czy  samouwielbienia, nie kapryszą ani obrażają się. Są przyjaźni, otwarci i cierpliwi. Są normalnymi dziećmi, pannami i młodzieńcami,  którzy ciężką pracą osiągnęli mistrzowski poziom w dziedzinie wokalno-tanecznej.  Gdy pozują do zdjęć, to nie po to, aby pokazać jacy są wspaniali, piękni, zgrabni.... Nie strzelają sobie fotek dla samouwielbienia. Oni pięknie uśmiechają się, spoglądają w obiektyw tak naturalnie - bo są artystami - prawdziwymi,stojącymi wysoko ponad próżnymi odruchami ludzkiej osobowości.

Ale mnie zauroczyli.

1 komentarz:

  1. Prawdziwi artyści tak właśnie mają - nie wywyższają się, tylko są uśmiechnięci i naturalni :)

    OdpowiedzUsuń